Przedszkole wystąpiło do sądu o ograniczenie władzy rodziców, bo miało inną wizję domniemanych problemów wychowawczych dziecka.
Sprawa trwała półtora roku. Po kilku rozprawach stanęło na tym, że sąd nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości.
– Tak oto złośliwy donos mógł rozbić rodzinę – alarmuje Centrum Interwencji Procesowej Ordo Iuris, organizacja prawników wspierających osoby pokrzywdzone przez prawo. Pomagała też rodzinie Mikołaja.
Przedszkolne kwasy
Dyrektorka przedszkola zarzuciła rodzicom nieudolność wychowawczą i brak reakcji na uwagi jej i nauczycielek, w których ocenie dziecko ma kłopoty psychiczne. Jednocześnie chłopiec był np. pomijany przy przedszkolnych uroczystościach.
Sąd zapoznał się z badaniem rodzinnego ośrodka diagnostyczno-konsultacyjnego. Trwało ono sześć godzin i było bardzo pozytywne dla rodziców. Specjaliści stwierdzili, że rodzice bardzo dobrze diagnozują problemy dziecka, więzi w rodzinie są bliskie, matka dodatkowo ukończyła warsztaty umiejętności wychowawczych, a Mikołaj uczęszczał do różnych szkółek.
– Wiele wskazuje na to, że dyrekcja chciała się pozbyć przedszkolaka, wobec którego należałoby zastosować indywidualne podejście wychowawcze – mówi „Rzeczpospolitej” Bartosz Lewandowski, pełnomocnik rodziców. – Takich zachowań placówek wychowawczych jest niestety coraz więcej. Być może stoi za tym asekuracja na wypadek, gdyby doszło do jakiegoś incydentu z nieco trudniejszym dzieckiem – przypuszcza.
Sąd orzekł, że nie ma podstaw do ograniczenia władzy rodzicielskiej. Uzasadniając postanowienie, sędzia Dagmara Hulej nie pozostawiła wątpliwości, że rodzice tworzą kochającą rodzinę i przeciwdziałają problemom adaptacyjnym synka, zapewniają mu pomoc psychologiczną, a psychiatryczna jest zbędna.
Jest problem
Jeżeli było tak dobrze, to skąd wniosek do sądu?
– Może jest w tym element asekuracji – zgadza się Dorota Trautman, sędzia rodzinny, wizytator w warszawskim Sądzie Okręgowym. – Placówki zajmujące się opieką nad dziećmi mają obowiązek zawiadomić sąd o zdarzeniu uzasadniającym ingerencję we władzę rodzicielską w obronie dziecka. Co ciekawe, zbyt pośpieszne zawiadamianie dotyczy niegroźnych sytuacji. Lepiej jednak, że rodzice doznają tego, niestety przykrego, środka, a sąd sprawdza wątpliwości, niż gdyby zagrożenie zlekceważono – uważa.
– Sąd rodzinny i uprawnienia z art. 109 kodeksu rodzinnego powinny być uruchamiane jedynie w razie realnego zagrożenia dobra dziecka, a jeżeli przedszkole nie radzi sobie z jakimś problemem wychowawczym, to organ je nadzorujący powinien bezzwłocznie przyjrzeć się jego kompetencjom – mówi adwokat Rafał Wąworek.
masz pytanie, wyślij e-mail do autora, m.domagalski@rp.pl
Arsenał do wykorzystania
Jeżeli dobro dziecka jest zagrożone, sąd może w szczególności:
- zobowiązać rodziców do określonego postępowania, w szczególności do pracy z asystentem rodziny,
- skierować małoletniego do placówki wsparcia dziennego lub rodziców do specjalisty zajmującego się terapią rodzinną,
- określić czynności, jakich nie mogą dokonywać rodzice bez zezwolenia sądu,
- poddać wykonywanie władzy rodzicielskiej stałemu nadzorowi kuratora sądowego,
- zarządzić umieszczenie dziecka w rodzinie zastępczej, rodzinnym domu dziecka,
- powierzyć zarząd majątkiem dziecka kuratorowi.
Na podstawie art. 109 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego